Forum Forum miłośników twórczości Tolkienia i Rhapsody Of Fire
Forum dyskusyjne miłośników J R.R Tolkiena I RoF
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moje opowiadanie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum miłośników twórczości Tolkienia i Rhapsody Of Fire Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ragnir




Dołączył: 13 Maj 2007
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Sławków

PostWysłany: Nie 14:45, 13 Maj 2007    Temat postu: Moje opowiadanie

Niedokończone opowiadanie (a raczej jego sam początek Wink ) które napisałem dość dawno temu:


Bóg spojrzał na świat. Był podobny do wielu innych. Krążył wokół swojego słońca, miał dwa księżyce ale co zdarza się rzadziej zamieszkiwały go istoty. Rozumne, ale według boga niektóre z nich były rozumne tylko z nazwy. Przeszedł przez pokój w swoim małym wymiarze poza czasem i usiadł za biurkiem nie spuszczając oczu z miniatury świata. Westchnął na widok góry (dosłownie i w przenośni) papierów na blacie. Był bogiem tego świata od niedawna a już zaczęło go to nużyć. Położył pierwszą kartkę przed sobą, chwycił pióro i zaczął rozmyślać. Był raczej bogiem staroświeckim. Inni bogowie używali już wynalazków ludzi z najbardziej rozwiniętych światów. Mieli komputery które, co bardzo irytowało boga, potrafiły podpowiadać piszącemu, a przynajmniej mieli maszyny do pisania. Bóg nie używał tego wszystkiego. I gardził lenistwem innych bogów którzy ułatwiali sobie prace. Pisanie historii świata jest trudną rzeczą ale nic i nikt nie powinien pisać tej historii oprócz jego boga. Oczywiście nie było potrzeby pisania o każdym człowieku, historia ma być ogólna. Przedstawiać jedynie bitwy, decyzje polityków i jakieś katastrofy. Reszta ułoży się sama. Bóg miał jednak pewne plany co do jednego człowieka. Zamoczył pióro w kałamarzu i zaczął pisać z lekkim uśmiechem.



Chudy mężczyzna wybiegł z karczmy i zaczął uciekać w stronę morza. Przepychając się pomiędzy przechodniami prawie nie zwracał uwagi na krzyki „Łapać Go!” lub „Nie pozwólcie mu uciec!”. Biegł przed siebie i minął zakład grabarza, mając nadzieje że uda mu się uciec. No skąd miał wiedzieć że karczmarz nie za bardzo lubi za ludźmi z Gór Czerwonych? Szczególnie takich co nie chcą płacić za piwo. Nie chciał kraść, gdy tylko odzyskałby pieniądze od Irretha zapłaciłby za strawę i nocleg. Ale gospodarz nie chciał w to raczej wierzyć. Przeklinając krasnoluda winnego pieniądze, biegł nadal ale nie słyszał już za sobą pogoni. Gdy tylko dotrze do portu zdejmuje cumy i odpływa na zachód.
Antor bo tak nazywał się mężczyzna posiadał małą łudź która była jednocześnie jego domem. Był młodym człowiekiem o długich czarnych włosach. Był wysoki i posiadał zielone oczy. Miał zaledwie 19 lat. Wyruszył w świat po tym jak odkrył w sobie talent do sztuk magicznych. Podróżował z miejsca do miejsca chcąc znaleźć jakieś miejsce gdzie mógłby osiąść i zająć się nauką magii. Na żaden uniwersytet nie chcieli go przyjąć z powodu jego pochodzenia. Ludzie z okolic Gór Czerwonych nie byli lubiani a na pewno szanowani. Miał nadzieję znaleźć jakiegoś wędrownego maga i prosić go by pozwolił mu z nim podróżować. Pasowałby mu też jakiś starszy mag usiadły w jakiejś zapomnianej przez świat wiosce.
Dobiegł do portu i wskoczył na swój mały żaglowiec „Czarny Kruk”.
- Antor! No jesteś. Miałem już po ciebie iść. Drith już jest od dobrej godziny. Mamy odbijać? – Krzyknął na powitanie Irreth. – Co taki zadyszany jesteś?
Irreth był krasnoludem. Niewysokim typem jak to krasnoludy mają w zwyczaju. Posiadał siwą brodę tak długą że czasem się o nią potykał. Jak zwykle na plecach miał dębową tarczę a u pasa nieodłączny topór. Mówił że z orężem nie wolno się rozstawać ponieważ nigdy niewiadomo czy jakiś ktoś cię nie zaatakuje. Drith był jego odległym kuzynem. Nie różnili się zbytnio. Drith posiadł krótszą brodę ale tak jak Irreth nosił zawsze przy sobie Topór. Tak jak Antor pochodzili z Gór Czerwonych a wyruszyli w podróż by uwolnić się od pracy w kopalniach żelaza.
- Wolisz nie wiedzieć. Odbijaj i to szybko. Wszystko załadowane?
- Tak. Możemy płynąć. Tylko… Gdzie?
- Na razie na Zachód. Później to się okaże gdzie nas poniesie.
- Jak zwykle. – Odezwał się Drith. Po czym dodał. – Czy ja kiedyś wyleczę się z tej choroby morskiej?
- Nie narzekaj. A ty Irreth oddaj mi w końcu te pieniądze.
- Ahh. A więc to jest powodem że tak szybko się zbieramy stąd? Znów nie zapłaciłeś? – odezwał się Irreth. – W takim razie płyniemy.
Postawił żagle i powoli wypłynęli z portu. Antor położył się na pokładzie i obserwował przez chwilę jak dwa krasnoludy zmagają się z statkiem. Było to dość zabawne. Wstał i zaczął pomagać swoim kompanom. Po jakimś czasie oddalali się od miasteczka w którym spędzili cztery dni. Było to ostatnie miasto przed Edestor. Była to stolica potężnego kiedyś państwa rozciągającego się od Gór Ardeńskich do Gór Czerwonych i od rzeki Qsitir po wybrzeże Morza Zachodniego. Zostało ono zniszczone przez wieki napadów Orków z północy i niektórych państw Wschodnich. Teraz było to jedno z wielu księstw podzielonego kontynentu.
Wiatr powiewał lekko w korzystnym dla podróżników kierunku. Płynąc mogli podziwiać krajobraz równin rozciągających się od Gór Czerwonych po wybrzeże Morza Zachodniego. Antor wyciągnął z pochwy swój miecz. Był raczej krótki, miał pięknie zdobioną rękojeść i ostrze pokryte runami. Właściciel nie rozumiał napisów na tym ostrzu. Podejrzewał że są napisane w jakimś dawnym języku krasnoludów. Zdobył go podczas jednej przygody gdy z swymi przyjaciółmi trafił do starej kopalni. Machnął nim kilka razy i schował. Do Edestor mieli jeszcze sporo mil. Płynąć będą przynajmniej pięć dni jeśli nic im w tym nie przeszkodzi.
Do końca dnia nie wydarzyło się nic szczególnego. Zakotwiczyli w niewielkiej zatoce i przespali noc. Nie zauważyli gdy przepłynęła koło nich cała flota.


Kapitan statku „Archale” był niezadowolony. Te opóźnienie spowodowane przez piratów było dość duże. Uśmiechnął się. Ale za to ich miny gdy z mgły wyłoniła się cała flota Koplu. Oczywiście zaczęli i tak walkę ale nie mieli szans. Teraz płynęli już bez żadnych przeszkód w stronę Edestor. Kapitan zastanawiał się nad celem tego ataku. Te królestwo już nie zagraża nikomu. Jest słabe, jest tylko cieniem dawnej chwały. Tereny przez nie zajmowane nie są żyzne ani nie mam tam żadnej dochodowej kopalni. Więc po co ta wojna? Po co ta napaść? By zdobyć Edestor jako nową fortecę? To jest już ruina. Ten biedny kraj nie ma środków na jej utrzymanie i już się rozpadła.
Kapitan Derke był już starszym człowiekiem. Dowodził w wielu bitwach i miał duże doświadczenie. Ale to była pierwsza bitwa w której nie widział sensu. Władca Koplu wspomniał coś o ukrytych korzyściach. Ale kapitan nie widział tu żadnych korzyści ukrytych czy nie. No cóż. Rozkaz to rozkaz. Musi zostać wykonany.
- Fidorn jaki mamy kurs i prędkość? –spytał sternika.
- Prosto na zachód, sir. Płyniemy z prędkością pięciu węzłów. Będziemy tam pojutrze, sir.



Dwa następne dni minęły Antorowi przyjemnie. Wiatr wiał w odpowiednim kierunku i zmierzali powoli w stronę miasta. Odkąd opuścił rodzinną wioskę przepłynął całą długość Gór Czerwonych i wiele mil równiny zaczynającej się mniej więcej od krasnoludzkiego miasta Kherd Adin na końcówkach łańcucha Gór Czerwonych. Los zrzucał go coraz bliżej Archipelagu Orakh. Nie zamierzał tego ale coś mu mówiło że właśnie tam płynie.
Zbliżał się wieczór Czwartego dnia podróży. Krasnoludy siedziały na pokładzie i patrzyły w stronę Edestor.
- Mówię ci już powinniśmy je widzieć. Tak wynika z map. – mówił Irreth.
- Gdzie tam z takiej odległości go nie zobaczysz. – odparł drugi krasnolud
- Drith to nie jest jakaś tam wioska albo miasteczko z tego co pamiętam książka „ Historia Nowsza” mówiła że te miasto jest olbrzymie.
- Masz racje chyba widzę jakieś światła. – powiedział Antor.
- Ha! A nie mówiłem! – wykrzyknął Irreth.
Przez chwilę wszyscy wpatrywali się w migoczący punkt na horyzoncie.
- Migoczący? Coś mi się w tym nie podoba….- rzekł Antor
Przepłynęli jeszcze kawałek mijając spore wzniesienie zasłaniające widok. Spojrzeli w stronę miasta. Paliło się. Słychać było krzyki i pomniejsze wybuchy. Nagle z wzgórza obok miasta wystrzelił promień oświetlający grupę ludzi. Trafił w wodę która się uniosła i polecała w stronę miasta. Antor domyślił się że to magowie próbują ugasić pożar. Woda opadła ale nic to nie dało. Pożar był nie do opanowania. Pyzatym Antor dostrzegło w porcie kilka palących się statków. Zastanawiał się kto napadł na ten kraj i po co?
- Czy wy widzicie to co ja? –upewnił się Drith.
- Chodzi o to że ktoś podpalił Edestor? Tak widzę. – Odparł Antor
Zaczęli wiosłować by szybciej dostać się w pobliże miasta by dowiedzieć się co tu zaszło. W późną noc dotarli na skraj obozowiska, gdzie przebywali ludzie którzy uratowali się z pożaru. Zwolnili tępo i obserwowali brzegi. Nikt jak na razie ich chyba nie dostrzegł. Płynęli dalej i dalej a obozowisko stawało się coraz gęstsze. W końcu postanowili przybić do brzegu. Gdy tylko się zbliżyli usłyszeli krzyki i na brzegu z wielką szybkością pojawiła się grupa łuczników.
- Kim jesteście? Co tu robicie? - Spytał prawdopodobnie przywódca grupy, po czym dodał - Nie są Koplinami.
- Oczywiście że nie. – rzekł Irreth . – Jestem Irreth syn Gnitha z rodu Edhoth, to jest Drith syn Akitha także z rodu Edhoth, Ten człowiek to Antor z Dines.
- Krasnoludy tak daleko od Gór Czerwonych? Co tu robicie?
- Podróżujemy. Kierujemy się w stronę archipelagu Ortach. – Odpowiedział Antor.- Chcieliśmy zatrzymać się tu na kilka dni ale… Co tu właściwie się stało.
- To ci przeklęci Koplanie. Zaatakowali nas. Bez żadnego powodu. Mam nadzieje że nie macie z nimi nic wspólnego? W innych okolicznościach może byśmy was przyjęli ale teraz…
- Wystarczy gdy przestaniecie do nas celować. – dokończył za niego Drith.
- Ah tak. Opuście te łuki. Możecie się rozejść. Witamy w Edestor.



Kapitan Dreke płynąc na na czele floty do kraju przeczytał jeszcze raz tekst umieszczony na małej kartkce. Sam atak był dziwny i niepotrzebny ale wiadomość dostarczona przez posłańca w połowie bitwy była zaskakująca:

Spal miasto. Wracaj natychmiast.

To zadziwiające jak taka krótka notka może zdziwić, zdenerwować i wprawić w osłupienie. Kapitan już nic z tego nie rozumiał. Po co palić miasto? Tak wiele łupów można było zdobyć. Teraz wszystko przepadło. Kapitan pogrążył się w myślach. Co takiego chce osiągnąć król? Co mu przyjdzie z spalenia tego miasta? Jakie mam plany co do zbiegłych mieszkańców? Po co to wszystko?
Deszcz zaczął padać.


Bóg zatrzymał się na chwilę. Przemyślał kilka prawdopodobnych scenariuszy i kontynuował pisanie.

--------------------------------------------------------
Co o nim sądzicie? Czekam na każdą ocenę i tą dobrą i krytyczną Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ragnir




Dołączył: 13 Maj 2007
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Sławków

PostWysłany: Wto 17:36, 15 Maj 2007    Temat postu:

(Sorry za dublepost)

Mam pytanie:
Dlaczego nie komentujecie? Sad
odp1: Hmm wiesz takie denne że słów brak
odp2: Po prostu mi się nie chcę (or) za długie i nie chce mi się czytać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monika
Administrator



Dołączył: 06 Maj 2007
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 17:38, 15 Maj 2007    Temat postu:

Bardzo fajne, nie bedę się czepiać gramatyki bo sama jestem w tym cieńka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ragnir




Dołączył: 13 Maj 2007
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Sławków

PostWysłany: Wto 17:51, 15 Maj 2007    Temat postu:

Monika napisał:
nie bedę się czepiać gramatyki bo sama jestem w tym cieńka


Co do gramatyki to biję się w pierś i wołam " Moja wina, moja wina". Wybrał sobie dyslektyk sposób na wolny czas - pisanie opowiadań. Starałem się nie popełnić zbyt wielu błędów ale zawszę coś ominę Sad . Tak więc za błędy można mnie chłostać ile tylko się chce Smile .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monika
Administrator



Dołączył: 06 Maj 2007
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 17:52, 15 Maj 2007    Temat postu:

Też robię masę błędów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Schen




Dołączył: 06 Maj 2007
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Nie 16:20, 20 Maj 2007    Temat postu:

No skąd miał wiedzieć że karczmarz nie za bardzo lubi za ludźmi z Gór Czerwonych? - chyba nie "lubi", a "przepada"

A więc to jest powodem że tak szybko się zbieramy stąd? - "tak szybko się stąd zbieramy"

Uśmiechnął się. Ale za to ich miny gdy z mgły wyłoniła się cała flota Koplu. Oczywiście zaczęli i tak walkę ale nie mieli szans. - albo ja zatraciłem zdolność czytania ze zrozumieniem, albo tu czegoś brakuje. I przy okazji, z tego co widzę to Koplowie właśnie wygrali i to chyba oni zaczynali walkę, więc tym bardziej to wydaje mi się dziwne... no ale to może moje czytanie ze zrozumieniem nawala Wink


Spodobało mi się ujęcie boga, wogóle jak początek zapowiada dość interesującą historię z intrygą sięgającą tych na samej górze. Przysiądź w wolnej chwili jeszcze nad tym, bo z chęcią poczytałbym dalszy ciąg Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ragnir




Dołączył: 13 Maj 2007
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Sławków

PostWysłany: Pon 9:49, 21 Maj 2007    Temat postu:

Schen napisał:


Uśmiechnął się. Ale za to ich miny gdy z mgły wyłoniła się cała flota Koplu. Oczywiście zaczęli i tak walkę ale nie mieli szans. - albo ja zatraciłem zdolność czytania ze zrozumieniem, albo tu czegoś brakuje. I przy okazji, z tego co widzę to Koplowie właśnie wygrali i to chyba oni zaczynali walkę, więc tym bardziej to wydaje mi się dziwne... no ale to może moje czytanie ze zrozumieniem nawala Wink


Może trochę dziwnie to napisałem.

Te opóźnienie spowodowane przez piratów było dość duże. Ale za to ich miny gdy z mgły wyłoniła się cała flota Koplu. Oczywiście złoczyńcy/piraci/ przestępcy zaczęli i tak walkę ale nie mieli szans.

Tak byłoby lepiej.

Co do reszty błędów. Prawdopodobnie jest ich tam więcej. Jak będę miał wolną chwilkę to poprawie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum miłośników twórczości Tolkienia i Rhapsody Of Fire Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin